Odwyk Camp Boszkowo

W tym roku będzie OdwykCamp. Chciałem nie jechać. Już się nakampowałem w poprzednim roku i mi wystarczy. Wpadłem jednak na super pomysł. A może by tak zabrać ze sobą Bogusia? Trzy dni to nie tak znowu dużo. Lokalizacja to Boszkowo. Trochę za Poznaniem, czyli też nie jakoś super daleko. Ta perspektywa bardzo mnie cieszy. Do 17 maja mamy się wpisywać na listę chętnych. Może coś z tego będzie.

Ja, 5 maja 2023

Ten Camp był inny niż pozostałe. Po raz pierwszy pojechałem z kimś. Miałem różne obawy. Że się nie dogadamy, że się nie sprawdzę jako, hmmm, powiedzmy "opiekun". Jednak było tak fajnie, że aż sam się zdziwiłem.

Okazuje się, że z 15-latkiem można sensownie pogadać. I, co mnie pozytywnie zaskoczyło, to to, że pytał. O pierdoły i o ważne sprawy.

Przygotowania

W tym roku nie potrzebowałem zrobić żadnych zakupów. Jedynie wysprzątać samochód i zadbać aby wszystko działało. Gdy już to zrobiłem, dostałem propozycję aby z kimś się zamienić i jechać lepszym autem. Ale co to za przygoda pojechać czymś, co po prostu jeździ?

Ja tu mam Forda, rocznik 2001 i to jest frajda. A jak już o frajdzie mowa...

Na kilka dni przed wyjazdem dopadł mnie stres związany z podróżą. Nieszczególnie jestem wyrobiony w jeżdżeniu. W czwartek była jednak grupka w kościele. Każdy się o coś modlił. Ja powiedziałem:

Boże, spraw, aby podróż na ten obóz i z powrotem była dla mnie frajdą, a nie udręką.

Nie chciałem się modlić o "bezpieczną podróż", bo to nudne jak flaki z olejem. Nie chciałem się modlić żeby się nie bać, bo dla mnie to za mało. Ja chcę, aby podróż była częścią wydarzenia, a nie tylko smutną koniecznością.

Po modlitwie przestałem się bać, a skutkiem ubocznym było to, że ludzie zaczęli pytać, co to za obóz. Gdy im powiedziałem, że to jest za Poznaniem, to zażądali abym im przywiózł pyry. Nie przywiozłem, szanowni bracia i siostry. Nie mam dla was pyr.

Ośrodek

Dojechaliśmy więc. Podróż była łatwa i przyjemna. GPS dowiózł perfekcyjnie. Na miejscu zjawiliśmy się parę minut po godzinie 7:00 i byliśmy pierwsi.

Przywitał nas pracownik ośrodka, który od razu sprawnie znalazł kilka problemów. Na przykład, dlaczego mamy namiot 5-osobowy, skoro jest nas tylko dwóch. I że jak dalej tak pójdzie, to nie zmieścimy się tu wszyscy.

O! W ogóle, okazało się, że jest tam masa przyczep kempingowych, które wyglądają na puste i chyba stoją tam cały rok. Człowiek, obok którego się rozbiliśmy powiedział, że mieszka tam od kwietnia do września już 25 lat. I tak też wygląda jego posesja, bo przed przyczepą ma pełno doniczek z kwiatkami.

Niezręczność

Sytuacja polegająca na tym, że byliśmy zmieszani z innymi ludźmi, przyniosła niespodziewany efekt. Chodzi o witanie się. Jeśli mijał mnie ktoś, kogo rozpoznaję, to nie było problemu. Ale jeśli kogoś nie poznaję, to jest pytanie: czy on jest z Odwyku, czy nie? Bo jeśli jest, a nie powiem mu cześć, to lipa. Zwłaszcza że bywa tak, że ktoś mnie poznaje, a ja jego nie.

Była sytuacja, że ktoś się do mnie uśmiechnął, gdy mnie mijał, a ja na to nic. Zacząłem znowu o sobie źle myśleć. Do czasu, gdy zorientowałem się, co robię. Wtedy przestałem.

Pływanie

Obok nas rozbił się kolega, który dobrze pływa. Namówił mnie i kuzyna na kąpiel w jeziorze. Poszliśmy więc. Wykąpaliśmy się. Ja wyszedłem z wody pierwszy. Miałem jednak zamiar zostać na plaży. Na wszelki wypadek. Bo przed wyjazdem mama z babcią strasznie się martwiły o kwestię jeziora.

Niestety, zachciało mi się kupę. A że już wcześniej bolał mnie brzuch, to wiedziałem, że to nie będzie zwykła kupa. Wiedziałem, że ona tak łatwo się nie podda i nie spocznie, póki ze mnie nie wyjdzie. A wyjść chciała już teraz.

Miałem więc potworny dylemat. Bo mama mówiła "Tylko nie zostawiaj Bogusia w wodzie bez opieki". Kupa jednak miała większą moc przekonywania. Gdy wróciłem, Boguś jeszcze żył i nie był utonięty, więc byłem cały szczęśliwy.

Matematyka w Biblii

W sobotę Hubert zaprosił wszystkich na prezentację. Chodziło o to, jak proroctwa biblijne się spełniają. Są tam jakieś liczby, które, gdy dobrze policzyć, dają zaskakująco dokładne wyniki. Proroctwa spełniają się z dokładnością do 2 lat. Jeden rok to był 32 n.e., gdy Jezus zaczął działalność, a drugi to był 1948, gdy powstało państwo Izrael. Wszystko to przewidziane grube wieki zanim się stało.

Powiem szczerze, prezentacja mnie nie porwała. Hubert mówił z charyzmą, prostym językiem, ale treść chyba po prostu nie komponowała się z miejscem w życiu, w którym jestem. Miałem jedynie nadzieję, że mojemu kuzynowi to coś da.

Następnego dnia rozmawiałem z kimś o tej prezentacji i ten ktoś powiedział coś o roku 32, a ja zapomniałem, że o tym roku była mowa, i mówię "chyba 48?" Jakże byłem zdumiony, gdy zobaczyłem, że Boguś lepiej rozumie sytuację ode mnie, bo powiedział "nie, nie, chodzi o 32".

Ognisko

Tradycyjnie na Odwyk Campie było ognisko. Codziennie. Na pierwszym się zbyt dobrze nie bawiłem. A to przez kiełbaski. Kupiliśmy sobie paczkę kiełbasek. Jednak nie mieliśmy chęci ani sposobności żeby je upiec.

Boguś siedział jakiś markotny i, choć potem orzekł, że tylko mi się zdawało, to ja cały czas myślałem, że on chce kiełbaskę z ogniska, a ja nie stanąłem na wysokości zadania i nie upiekłem.

Drugie ognisko obfitowało w wydarzenia. Kuzyna tam nie było, bo poszedł spać. A ja pogadałem sobie z Irkiem. Zwierzyłem mu się z tego, że uważam swoje życie za mało ekscytujące. A on spytał dwie osoby, co jest najbardziej ekscytujące w ich życiu i obie odpowiedziały "relacja z Bogiem". No dobra, dotarło do mnie.

Mam jednak takie wrażenie, że jestem obojętny. Usłyszałem bowiem dwie informacje, które powinny mną wstrząsnąć, a tego nie zrobiły. I zastanawiam się, z czego to wynika.

Dlaczego pijesz?

To taki nasz slogan Odwykowy. Gdy siedzimy przy ognisku, ktoś zawsze przyniesie wino, kromkę chleba, i dzielimy się. Tak, jak powinno być, czyli pijemy z jednego kubeczka i łamiemy jedną kromkę. A do tego każdy z nas odpowiada na pytanie "Dlaczego pijesz?"

Tu dowolność jest dość duża, bo można powiedzieć wszystko. Od opowiedzenia historii swojego nawrócenia, po "bo lubię". Ja miałem kompletną pustkę w głowie. Nie wiedziałem, dlaczego piję. Jak to się zaczęło, że się nawróciłem? W końcu naprędce skleciłem jedno zdanie "Piję na pamiątkę tego, że Jezus umarł i zmartwychwstał" i poczułem się przez to trochę jak w kościele. Już widziałem oczami wyobraźni jak Martin komentuje taką wypowiedź.

Tubylcy

W dalszej części ogniska, byłem świadkiem jak przyszły trzy osoby spoza Odwyku i próbowały zrozumieć, co tutaj się dzieje. Jedna kobieta nie wiedziała, o co chodzi, bo ona jest tu już piąty rok i nigdy nas nie ma, a teraz jesteśmy. No nie do przejścia.

Żądali też aby im zagrać coś na gitarze. Dostali, co chcieli, gdyż mamy tu świetnego gitarzystę, i to chyba nie jednego.

Knajpy

Wiem, że to może nie być ciekawe, ale gdzieś chcę się wyżalić. Jedzenie w dwóch najbliższych jadłodajniach było paskudne. Kopytka w barze, który się nazywa "Kopytko" były średnie, a powinny być do jasnej anielki genialne, skoro już są w nazwie baru. Kalafior był beznadziejny. Ja nie wiem, jakim cudem można spieprzyć kalafior? Dobrze tylko, że bar nie nazywa się "Kalafior", choć może powinien.

Byliśmy też w "Bistro na rogu". Jedliśmy z Bogusiem kebab i w mojej osobistej skali mięso osiągnęło poziom 0/10. Wyglądało i smakowało jakby ktoś zmielił całą krowę wraz ze szczurem i miałem tylko nadzieję, że nie jest trujące, co, gdy przeczytaliśmy później opinie, okazało się wcale nie takie oczywiste.

Co mnie najbardziej irytowało?

Nikt mi nie zadał takiego pytania, więc na nie odpowiem: piasek w butach. W sandałach i w laczkach. Wszędzie piasek i brudne nogi.

Na drugim miejscu są ptasie kupy oraz żywica, które spadały na nasz namiot.

Co mi się najbardziej podobało?

Było dużo rzeczy, które mi się podobały. Przez większość dnia mieliśmy na namiocie cień. Podłoże było równe. Rozmowy z moim kuzynem ciekawe i wesołe. Atmosfera luźna. Ale był taki jeden moment, o którym teraz napiszę.

Wziąłem na Camp swoją książkę z pracami graficznymi. Pokazałem ją kuzynowi. A siedziała obok nas dziewczynka. Uczennica 5 klasy. I ona też zaczęła tą książkę oglądać. I czytała z zaciekawieniem.

Zanim doczytała do końca, mama ją zawołała, bo już wyjeżdżali i na do widzenia powiedziała mi:

Kiedyś to doczytam

I to było najmilsze, co mi się tam przydarzyło.

Zbieramy się do wyjścia

Ustaliliśmy sobie z Bogusiem, o której chcemy wyjechać. Spakowaliśmy się więc i poszliśmy się pożegnać z niedobitkami. Była godzina 20:coś, gdy zawitaliśmy na plaży, gdzie siedział Martin z przyjaciółmi. Powiedział coś w stylu:

O, Aliktus, cześć, fajnie że jesteś, bo nie pogadaliśmy sobie.

A ja na to, że przyszliśmy się pożegnać. Wszyscy w śmiech. Ale jednak pogadaliśmy jeszcze trochę. Gdy towarzystwo zdecydowało, że idą w inne miejsce, spytali nas, czy też idziemy.

I gdy tak patrzyłem na te znajome twarze, to poczułem, że ta chwila konkuruje z poprzednią o miano najmilszego, co mi się przydarzyło, więc poszliśmy z nimi.

Ostatnia rozmowa

Usiedliśmy sobie przy stole obok domku i zaczęliśmy rozmawiać. Wymieniłem parę słów z Martinem. Powiedziałem mu, że zastanawiam się, czy dobrze wykonuję polecenie "Czekaj", które dostałem od Boga. Spytał, czy w tym poleceniu chodzi o to, żebym nie zaczynał sam nic większego.

A ja parę dni temu dostałem rozwinięcie tego polecenia, które brzmi "Czekaj, aż ci dam". W kontekście moich marzeń. Nie jestem jednak do końca pewny, czy to Bóg powiedział. Miałem też wątpliwości, co do reakcji Martina gdybym mu to powiedział, toteż wykręciłem się od odpowiedzi. Teraz jednak uważam, że głupio zrobiłem.

Dowiedziałem się też, że sporo rzeczy mnie ominęło. Degustacja win, wspólne zdjęcie z odwykowymi koszulkami, no i chrzest. Ponoć ochrzciło się siedem osób. A mnie to ominęło, bo prawdopodobnie spałem.

Droga powrotna

Do domu wracaliśmy dwie godziny później niż zamierzaliśmy. Było już ciemno. Zastanawiałem się, jak sobie poradzę. Okazało się, że rzeczywiście trudniej w nocy ogarnąć, co się dzieje. Słabiej też widać literki na nawigacji w telefonie.

Jechałem sobie drogą ekspresową i przypomniało mi się, że Jezus spał podczas burzy, gdy płynął łodzią ze swoją ekipą. I pomyślałem sobie, że śmiesznie by było gdyby Boguś teraz zasnął.

Nie minęło dużo czasu jak zobaczyłem, że śpi. Uznałem to za przejaw wyjątkowego zaufania. Dla mnie było to poszerzenie horyzontów, bo zwykle to ja śpię, gdy ktoś prowadzi.

Podsumowanko

Zdumiewa mnie, że najwyraźniej Bóg uznał, że dorosłem do sytuacji, w której jestem w stanie nie tylko gdzieś pojechać, ale też wziąć kogoś ze sobą. Zastanawiam się, na ile rzeczy w życiu jeszcze będę gotów i jak fajnie będzie, gdy nadejdą.

Mam trochę niedosyt rozmów. Chciałbym usiąść i pogadać z kimś tak osobiście. Jak z przyjacielem. Ale może to jest jedna z tych rzeczy, do których nie dorosłem. Miałem za to dużo rozmów z moim kuzynem. Atmosferę, która była między nami, uznaję za luźną i spokojną.

Czas spędzony produktywnie. Nie zamieniłbym tego na nic, a na pewno nie na siedzenie w domu, choć ucieszyłem się, gdy już do niego dojechałem. I nawet przypomniał mi się mój kościół. Jakie to fajne, że jest. I nawet moja praca wydała mi się bardziej znośna.

Camp trwał trzy dni: od 7 do 9 lipca 2023 roku.