Śródnotka

Nie mam ostatnio weny, żeby prowadzić netonowelę. Gdy o niej pisałem, to miałem wenę, ale cóż, ulotniła się. Bez weny nie chcę pisać, bo wyjdzie szajs. Póki co zaszczycę was cytatem z książki Dana Browna "Anioły i demony", który odpowie na pytanie "Skoro Bóg nas kocha, to czemu cierpimy?":

- Jesteś zagubiony, poniewarz Biblia opisuje Boga jako wszechmogącego i łaskawego.
- Właśnie.
- Oznacza to po prostu, że Bóg wszystko może i dobrze nam życzy.
- Rozumiem samo pojęcie... tylko, że widzę pewną sprzeczność.
- Tak. Sprzecznością jest cierpienie. Głód, wojny, choroby, które dotykają ludzi.
- No właśnie! (...) Na świecie dzieją się straszne rzeczy. Ludzkie tragedie świadczą raczej o tym, że Bóg nie może być jednocześnie wszechmocny i mieć dobre intencje. Gdyby nas kochał i posiadał moc, by zmienić naszą sytuację, to uchroniłby nas przed cierpieniem, prawda? (...)
- Czy rzeczywiście? (...)
- No... jeśli Bóg nas kocha i potrafi nas chronić, to musiałby to robić. Wygląda na to, że jest On albo wszechmocny i o nas nie dba, albo łaskawy i nie ma mocy, bo nam pomóc.
- Ma pan dzieci? (...)
- Nie, signore.
- Wyobraź sobie, że masz ośmioletniego syna... Kochałbyś go?
- Oczywiście.
- Czy zrobiłbyś wszystko, co w twojej mocy, żeby uchronić go przed cierpieniem w życiu?
- Oczywiście.
- Czy pozwoliłbyś mu jeździć na desce? (...)
- No, chyba tak - odparł. - Oczywiście, że bym mu pozwolił, ale przestrzegłbym go, żeby był ostrożny.
- Zatem jako ojciec tego dziecka udzieliłbyś mu pewnych podstawowych dobrych rad, a potem pozwoliłbyś mu odejść i popełniać błędy?
- Nie biegałbym za nim i nie rozpieszczał go, jeśli o to ojcu chodzi.
- A jeśli upadłby i zdarł sobie kolana?
- Nauczyłby się bardziej uważać. (...)
- Zatem chociaż posiadałbyś moc, żeby interweniować i uchronić swoje dziecko przed bólem, zdecydowałbyś się okazać mu miłość, pozwalając mu uczyć się samemu?
- Oczywiście. Cierpienie jest częścią dorastania. Dzięki niemu się uczymy. (...)
- Właśnie

I jeszcze taki fajny dowcip:

Powódź. Burza. Deszcz leje. Całe miasto zalane. Pływają samachody, drzewa... domy :P. Ratownicy ciężko pracują. Podpływają pod nie zalany jeszcze dach kościoła i wołają do księdza siedzącego na nim i trzymającego się krzyża: "Niech ojciec wejdzie do łodzi, bo ojca zaleje", "Nie, Bóg mnie ocali" - usłyszeli w odpowiedzi. Odpłynęli, ale po pewnym czasie wrócili i znów proponują księdzu pomoc, "Nie, Bóg mnie ocali" - upierał się duchowny. Sytuacja powtórzyła się łącznie trzy razy, aż w końcu wiatr tak sie wzmógł, że ratownicy nie mogli ponownie dopłynąć pod kościół. Ulewa zatopiła świątynię, a wraz z nią księdza. W niebie pyta on Boga: "Dlaczego mi nie pomogłeś, o najłaskawszy, przecież tak silnie wierzyłem?", w odpowiedzi usłyszał: " Ty głupcze, jak to nie pomogłem? Trzy razy po ciebie łódź wysyłałem!!!"

Bardzo fajny kawał. Pokazuje przy okazji, że ludzie mówiąc o cudzie, czy o interwencji Bożej, myślą o jakichś nadprzyrodzonych fajerwerkach i świetlistych efektach, jak w kinie, podczas gdy Bóg najczęściej pomaga nam poprzez przypadki, albo innych ludzi tak, że nieczęsto dostrzegamy w tym jego rękę.

Netonowelę rozpocznę, jak tylko poczuję, że będe w stanie. Po prostu nie chcę, żeby coś tragicznego z tego wyszło. Narazie proszę o cierpliwość (bo wiem przecież, że nie możecie się doczekać :P).

Waldek127 2005-01-18 20:32

taa wena przychodzi i odchodzi. Jak kobieta:) Przemyślenia w sumie dobre, tylko nie traktuj książek fabularnych jako wyroczni w sprawach religii:). Kawał znam dobry:) No co moge powiedzieć czekamy na tą twoją ulotna wenę. Tak w ogóle mogłeś przyjść na spotkanie klasowe a nie się obijasz:) dobra pozdrowienia i w ogóle. Ps. Haha a ja też mam notę nową, rządze:)

AderelictA 2005-01-18 23:24

Waldku, nie traktuję tak książek fabularnych, nawet książek Dana Browna, które prócz fabuły zawierają wiele sensownych przemyśleń. Jedno z takich przemyśleń właśnie wam serwnąłem. Odnośnie tego zebrania, to może nawet bym poszedł, może, ale po prostu czymś się zająłem i mi się zapomniało, serio :)

AderelictA 2005-02-01 0:30

Na automatycznym tłumaczu angielsko-polskim i polsko-angielskim przetłumaczyłem kawał z notki najpierw na język angielski a później wersję angielską spowrotem na polski. A oto co mi wyszło:

Wylej. Szturmować. Deszcz zwalcza. Całość zalała miasto. Oni płyną samachody, drzewa... mieszkania: ratownik pracują nad P. ciężko. Podpływają pod dachem nie zalany wciąż z kościoła i ich wzywać do posiedzenia na niego i bycie przy rozgniewanym kapłanie: "niech ojciec wchodzi do łodzi bo on zaleje ojca", "nie, bóg uratuje mnie" - oni słyszeli w odpowiedzi. Oni pływali poza domem tylko nie oni zwrócony za niezawodnym czasem i nimi oferować kapłana pomagać jeszcze raz, "nie, bóg uratuje mnie" - nalegać na kapłana. Sytuacja powróciła wszystko na cały trzy czasy, nie mniej niż ostatecznie wić się tak sie podnieść to ratownik nie mogły dojść jeszcze raz pod kościołem. Ulewa zalała świątynię, tylko razem z niej z kapłana. On prosi o boga w niebie: "dlaczego ty nie pomogłeś mi, około najłaskawszy, po tym wszystkim, co ja uwierzyłem tak mocno?", słyszany w odpowiedzi: "ty nabierasz, gdy ja nie pomogłem? Ja wysyłałem trzy razy dla łodzi dla ciebie!!!"

Waldek127 2005-02-04 3:20

Ale ci się nudzi:)