Co o sobie myślę?

Wydaje mi się. W sumie nie wiem. To się wydarzyło przed chwilą. Ale mam wrażenie, że nastąpił przełom. Gdybym był w kościele, powiedziałbym:

Bracia i siostry. Mam świadectwo. Bóg do mnie przemówił.

I kontynuowałbym, że źle o sobie myślałem i Bóg to zmienił. Najpierw nakreślę, co o sobie myślałem.

Podczłowiek

"Czuję się jakbym nie był w pełni człowiekiem. Wciąż na coś czekam. Niby nasiono, które dopiero ma zakiełkować."

"Wiem, że uważanie siebie za śmiecia, nic niewartego podczłowieka, któremu nic nigdy nie wyjdzie, nie jest szlachetne."

"Gdybym uznał, że jestem kimś godnym podziwu... Lecz nie tak o sobie myślę. Jestem raczej godny pogardy."

"Nie jestem w stanie w tym momencie ot tak siebie pokochać."

"Gdy czytam, że jestem solą ziemi i światłością świata, to bierze mnie złość. Bo gdzie ja jestem solą ziemi i światłością świata? W którym miejscu?"

"Ja zawsze byłem tym nieudacznikiem, któremu nic nie wyjdzie."

Co teraz?

Nie wymyśliłem tego. To wszystko są cytaty z mojego pamiętnika. Z marca tego roku. I jest to dla mnie cenna diagnoza.

Lecz Bóg do mnie przemówił. Powiedział mi, że myśląc tak o sobie, obrażam go. Bo to on jest moim nauczycielem.

Miałem dotąd wypaczone pojęcie nauczyciela jako kogoś, kto wkłada do głowy wiedzę z danej dziedziny i wszystko inne ma w dupie. Jezus nie jest tego typu nauczycielem. On wziął mnie, całe moje życie i robi z nim porządek. On uczy mnie i kształtuje w każdym aspekcie. To on jest ogrodnikiem. Jeśli nie podoba mi się ogród, to czy nie jest to sprawa ogrodnika? Dlatego teraz...

Myślę o sobie, że mam totalnie wygrane życie. Za ojca mam króla wszechświata. Prowadzi mnie najmądrzejsza, najsprytniejsza, najinteligentniejsza istota ze wszystkich istot.

Czy to jest takie ważne, czy ktoś jest kiepskim uczniem pod okiem super-mistrza, czy jest pojętnym uczniem pod okiem super-mistrza?

Zrobiło na mnie ogromne wrażenie to, jak bardzo taktownie i delikatnie Bóg poprowadził akcję mówienia mi tego. To były miesiące snucia tego wątku. Wszystko, co usłyszałem, począwszy od uświadomienia sobie, co o sobie myślę, prowadziło chytrze do tego punktu. I zrobione było tak abym uwierzył i nie załamał się jednocześnie. Wręcz przeciwnie, pomogło mi to. Czuję się z tym dużo lepiej.