List do przyjaciela

Drogi Przyjacielu!

Nie korespondowaliśmy wcześniej ze sobą, więc nie odniosę się do Twojego poprzedniego listu. Piszę do Ciebie, bo chcę uporządkować, co tak naprawdę czuję i myślę. Wiem, że nie odpiszesz. Wszak jesteś fikcyjny. Nie widać Cię, tak samo jak nie widać Boga, z tym że On przynajmniej istnieje, a Ty nie. Piszę jednak do Ciebie wyobrażając sobie, że mam chociaż jednego przyjaciela, choć naprawdę nie mam żadnego.

Ludzie mnie pytają "Co słychać?" Zazwyczaj dzieje się to na korytarzu, w przejściu, w hałasie, w międzyczasie, lub w innej niewygodnej sytuacji. Nie czuję się wtedy na tyle komfortowo aby opowiadać o swoim świecie wewnętrznym. Chętnie bym porozmawiał o swoim strachu, o swoim smutku, o samotności i przykrości. Jednak ci wszyscy ludzie są zupełnie usatysfakcjonowani odpowiedzą "Jakoś leci" albo "W porządku". Jakby to cokolwiek tłumaczyło.

Nikt też nie pyta, co robię. Nikogo nie obchodzi moje Resume z pięknymi ilustracjami, które zrobiłem sam. Nikogo nie obchodzi, że zrobiłem serię slajdów o miłości na podstawie listu do Koryntian.

Raz pastor Emil spytał mnie, czym się zajmuję na codzień. Nie wiedziałem, co mu odpowiedzieć, bo akurat jestem na urlopie. Poza tym nie byłem pewny, czy pracę na 2/5 etatu można uznać za robienie czegoś "na codzień". Powiedziałem mu o swoich wątpliwościach, a on przyjął tę odpowiedź i dalej o nic nie pytał.

Podobnie jakaś kobieta, chyba jego żona, spytała mnie o to samo: "Czym się zajmujesz?" Odpowiedziałem, że niczym i ona to łyknęła. Nikt nie drąży dalej. Nikt nie pyta: "Co ciekawego zrobiłeś w ostanim czasie?". Albo: "Z którego swojego osiągnięcia jesteś najbardziej dumny?". Na takie pytania mógłbym odpowiadać. Mógłbym pokazać swoje Resume, albo przynieść foto-książkę. Może zaprosić na bloga.

Ludzie nie potrafią ze mną rozmawiać. Nie wiedzą, jakie pytania zadać. Nie mają pojęcia, że człowiek nie będzie opowiadał o swoich prywatnych sprawach w hałasie albo w tłoku. A przecież potrzebuję tego. Potrzebuję sobie z kimś porozmawiać. Jest taki kurs ewangelizacyjny, Alpha. Waldek to zorganizował w KDK. Na ostatnim spotkaniu, które było wczoraj, powiedziałem szczerze, że się boję. Ale czas gonił. Pomodlili się o mnie żebym już się nie bał i musieliśmy się rozejść.

Po wyjściu z budynku zacząłem się modlić. Musiałem się przełamać, ale w gruncie rzeczy całkiem to było fajne i zdumiałem się, jak bardzo sensowne rzeczy wypowiadałem w stronę Boga. Jak to dobrze, że On jest. Bo gdyby do tego wszystkiego, o czym Tobie piszę, dodać brak Boga, to byłaby kaplica.

Chciałbym Ci opowiedzieć, jak bardzo jestem smutny w tym momencie. Jestem tak smutny, że nie chce mi się kompletnie nic. Na spacer za zimno. Rysowanie świnek mnie w tym momencie nie pociąga w ogóle. Grafikę na kazanie zrobiłem rano. Żadnych zadań, zero.

...

Podsumujmy. O strachu pisałem. O smutku pisałem. O samotności też pisałem. O tym, że ludzie nie potrafią ze mną rozmawiać - tak. Więc to już chyba wszystko. A co u Ciebie? Robisz jakieś ciekawe projekty? A może zrobiłeś już dawno temu, ale wciąż jesteś z nich dumny? Jak się czujesz? Co jest Twoim dominującym uczuciem? Możesz wymienić kilka. Co by Ci sprawiło największą radość i na co w życiu czekasz?

Z wyrazami szacunku, pozdrowieniami itp.

Łukasz