Maseczki - kapitulacja

Chrześcijanin ma jednego Pana - Boga. Państwu nie jestem nic winien. Nasz Tatuś robi teraz porządki, a ja mam skupić się na podstawach: żeby mu nie przeszkadzać, nie bać się, być uprzejmym dla ludzi, nie pakować się w konflikty.

15.04.2020, korespondencja prywatna

Czego się bałem?

Później wprowadzili te maseczki obowiązkowe na świeżym powietrzu. I u mnie w pracy też maseczki, gdy się wstaje od biurka. Więc przygnębienie mi przeszło na rzecz strachu przed tym, co mi zrobią jak mnie nakryją bez maseczki. Nie mogłem pracować. Nie mogłem nic, bo się bałem. Ale już nie walczę o to. Dzisiaj nawet wyszedłem z domu w maseczce i mijałem strażnika miejskiego. W ogóle się mną nie zainteresował. I już się zastanawiam, na co wydam zaoszczędzone 500 zł.

22.10.2020, korespondencja prywatna

Droga przez strach

Doszedłem do wniosku, że ten strach bierze się z tego, że nie chcę puścić tych spraw. Uważam, że jeśli je puszczę to będzie tragedia. Zapominam w tym wszystkim, że jest Bóg, że jest wszechmocny i mnie lubi. W końcu stwierdziłem, że mam w głowie straszny bałagan; Że moje wnętrze nie powinno tak wyglądać. Z całego serca zapragnąłem i powiedziałem w myślach takie słowa:

Boże! Posprzątaj tutaj. Zajmij się tym za wszelką cenę.

13.10.2020, wpis z pamiętnika

Dzisiaj jak byłem pod prysznicem, przyszła mi do głowy taka kwestia:

Błogosławię was w imieniu Jezusa Chrystusa.

W kontekście tego, co zrobię jak mnie policjanci złapią bez maski. Jak to usłyszałem, to pękłem ze śmiechu. Przypomniałem sobie też, że Jezus powiedział aby kochać swoich wrogów.

Czyli nie muszę ich nienawidzić. Nie muszę z nimi walczyć. Nie będzie żadnej konfrontacji. Będę ich po prostu błogosławił.

Dało mi to wielką ulgę, choć czuję wciąż, że strach nie został całkiem wyeliminowany. Czuję co jakiś czas jego ukłucia.

Widocznie siedzi we mnie tak głęboko i trzyma się mnie na tyle sposobów, że wykorzenianie go to skomplikowana operacja. Ale cieszę się, że Bóg podejmuje ten wysiłek i może w końcu przestanę się bać. Bardzo tego chcę.

15.10.2020, wpis z pamiętnika

Właśnie tak chodziłem i myślałem. Zaczęło się od tego, że przyszło mi do głowy coś takiego:

Choćby tysiąc dostało mandat za brak maseczki i dziesięć tysięcy karę od sanepidu, ciebie to nie dotknie.

W oryginale zamiast mandatu i kary była śmierć. I sobie myślę: "O co chodzi? Czyżby dostanie 500 zł mandatu było gorsze niż śmierć?"

A kilka godzin temu dzwoniła mama i pod koniec rozmowy podsumowała mnie tak: "Czyli odczuwasz cały czas lekki strach przed tym, że wyjdziesz bez maseczki i policja wlepi ci mandat?"

I myślę, że nie. Gdyby policja wystawiała mandat bez powodu losowym ludziom, to z radością wyszedłbym na ulicę i demonstrowałbym swój brak strachu. A tak? A tak, to ode mnie zależy, czy dostanę mandat, bo przecież mogłem założyć maseczkę. I tego się właśnie boję - że podejmę zły wybór.

Boję się też utracić wolność. Bo oni nie dybią na moje życie. O nie! Oni dybią na moją wolność. Wszak nie chcą mnie zabić. Chcą żebym się podporządkował.

I co? Zrobię to? Przyjmę te zasady za własne? Będę ich przestrzegał? Gdy zadawałem sobie te pytania w kwietniu, to pod wpływem Ducha Świętego napisałem tekst, którego fragment brzmi tak:

Chrześcijanin ma jednego Pana - Boga. Państwu nie jestem nic winien. Nasz Tatuś robi teraz porządki, a ja mam skupić się na podstawach: żeby mu nie przeszkadzać, nie bać się, być uprzejmym dla ludzi, nie pakować się w konflikty.

To oznacza, że mogę spokojnie nosić maseczkę i nie będzie to wbrew Bogu. Zastanawiałem się, czy może Bóg będzie bardziej ze mnie dumny jeżeli pomimo tych słów będę walczył. Ale przypomniał mi się fragment z biblii, że "Bóg bardziej chce posłuszeństwa niż ofiary." więc chyba jednak nie.

Pozostaje pytanie: Czy pokocham swojego wroga? Czy uznam, że maski są OK?

Obawiam się, że to już się stało. Już się nie boję. Teraz czuję się jak miękka buła. Czuję obrzydzenie na myśl, że mógłbym powiedzieć, że nakaz noszenia maseczek jest w porządku.

16.10.2020, wpis z pamiętnika

Właśnie odkryłem coś cudownego. Około godzinę temu narzekałem do Boga:

Boże! Dlaczegoś mi nie powiedział: "Nie noś maski. Walcz o to. Ja będę z tobą." albo: "Noś maskę"?

I byłem rozgoryczony, że nie mam jasności.

Teraz widzę. Bóg mi kiedyś powiedział:

Unikaj konfliktów

Zestawiłem więc to, co powiedział z tym, czego nie powiedział. Zauważyłem też, że mam taką samą paranoję na punkcie maseczek jak wszyscy maseczkowcy, tylko że w drugą stronę.

I nagle mnie olśniło! Jemu właśnie o to chodziło. Abym przestał zajmować się pierdołami i zajął czymś ważniejszym. 

Teraz mogę nie nosić maseczki i wierzyć, że Bóg jest ze mną. Mogę ją założyć i nie czuć się przegrywem, który tanio sprzedał swoje wartości...

... bo po prostu to nie są moje wartości. Wolność wolnością, ale sprawa maseczek nie jest warta moich nerwów.

Bóg powiedział to w taki sposób żeby zmienić moją percepcję...

... i dotarło to do mnie po pół roku.

20.10.2020, wpis z pamiętnika

Podsumowanie

W kwietniu, gdy wprowadzili po raz pierwszy maseczki, zacząłem się zastanawiać, jak do tego podejść. Czy się buntować czy nie. Pierwszy cytat jest wynikiem tych przemyśleń. Jak widać, nie ma jasnego stanowiska. Jest tylko powtarzane w mojej głowie echo słów "nie pakuj się w konflikty" i ogólna koncepcja aby przeżyć czas pandemii możliwie bezboleśnie.

Z takim nastawieniem przetrwałem pierwszą falę. Nie nosiłem maski. Chyba że ktoś mnie poprosił. Jednak teraz, gdy ten rygor wraca, stwierdzam, że policja nie będzie mnie raczej prosiła o nic, tylko od razu przejdą do konkretów. Stąd mój strach.

Pracowałem nad nim od momentu, gdy znów wprowadzili ten przepis, czyli od 10 października. Okazało się, że były cztery przyczyny strachu:

  1. Próba kontroli sytuacji
  2. Obawa przed konfrontacją
  3. Obawa przed złym wyborem
  4. Niechęć oddania wolności

Lekarstwa na te czynniki są następujące:

  1. Oddanie sprawy w ręce Boga
  2. Pokochanie swoich wrogów
  3. Noszenie maski, gdy trzeba
  4. Noszenie maski nie ze względu na prawo państwowe, lecz z powodu tego, co powiedział mi Bóg. Dzięki temu służę nie państwu lecz Bogu, co jest w zgodzie z moim sumieniem.

Cieszę się, że już nie żyję w ciągłym strachu. A przynajmniej nie z powodu maseczek. Mam chwile szczęścia w życiu oraz różne ciekawe odczucia. Wierzę, że u mnie będzie coraz lepiej. Bo przecież prawdziwa wolność to nie ta na zewnątrz, lecz ta w środku.