Socjologiczny aspekt epidemii

To, co koronawirus robi z naszą psychiką to jest mentalne skurwysyństwo.

Maseczkowa empatia

Dzisiaj świat stał się prosty. Okazuje się, że jeśli nie nosisz maseczki to znaczy, że nie masz empatii. Zwroty "dbajmy o siebie", "zadbajmy o swoje bezpieczeństwo", "w trosce o bezpieczeństwo" itp. obrzydły mi do reszty, bo są używane w niewłaściwy sposób.

Żeby nie było: Nie jestem za tym aby starzy ludzie umierali. Nie jestem za tym, aby ludzie mieli powikłania w płucach. Ale to, co się dzisiaj przedstawia słowami "dbajmy o siebie nawzajem" to jest terror i przemoc, a nie żadne dbanie.

Bo dbanie jest wtedy, kiedy ja sam, z własnej woli, zakładam maseczkę, zachowuję odstęp, dezynfekuję ręce itp.

Ale w momencie, gdy ktoś to na mnie wymusza, to robi się z tego przemoc i terror.

Maseczki a wolność

Nie chcę w ogóle rozmawiać na temat, czy maseczki są słuszne. Mnie interesuje coś bardziej fundamentalnego: Czy ktokolwiek ma moralne prawo nakazywać komuś innemu aby nosił maskę?

Myślę, że są takie przypadki. Na przykład ja w swoim domu mogę ustalić, że wpuszczam tylko ludzi w maseczkach. Albo bez maseczek.

Albo gdyby była jakaś okropna śmiercionośna choroba roznoszona drogą kropelkową, którą może powstrzymać byle szmata na ryju, to uważam, że chory powinien nosić maseczkę, gdy wokół niego znajdują się zdrowi ludzie.

No ale tak przecież nie jest. A nawet gdyby było, to dalej przymus noszenia maseczki tylko przez chorych byłby trudny do egzekwowania.

Słowo kluczowe - "zarazić"

Są dwa grzechy, które w umysłach ludzi zlewają się w jedno słowo - zarazić. Zarazić można siebie i innych. Jednak chciałbym udowodnić, że to nie jest to samo.

Zarazić siebie

Jeśli przyjmiemy, że przestępstwem jest zarazić siebie, to dojdziemy do absurdu, bo chcącemu nie dzieje się krzywda.

Z resztą, co to za przestępstwo - zarazić się? Pomyślmy chwilę. Czy jeśli dziecko obetrze sobie kolana, to ono jest winne, bo przecież mogło nie wychodzić z domu? Bzdura! Nie ma winnego, bo nie ma przestępstwa. Nie ma przestępstwa, bo nie ma ofiary. Nie ma ofiary, bo chcącemu nie dzieje się krzywda. A dzieciak chciał podjąć ryzyko i sobie pobiegać.

Więc jeśli przestępstwem byłoby zarazić się, a ja, będąc chorym, spotkałbym się z mamą i ją zaraził, to nie ja popełniłbym przestępstwo, lecz ona. Ale ten przypadek odpada, bo co to za przestępstwo - zarazić się?

Zarazić kogoś

Jeśli zaś przyjmiemy, że przestępstwem jest zarazić kogoś innego, to mamy tutaj kilka problemów.

Po pierwsze, zarazić kogoś to nie jest akt woli. To jest pewne prawdopodobieństwo. To jest ryzyko, które podejmuje każdy każdego dnia spotykając się z kimkolwiek. Nikt nie ma nad tym kontroli. Nie jest to czyn świadomy i dobrowolny, więc nie może być grzechem.

Pomijam przypadek, w którym ktoś przychodzi do mojego domu i, wiedząc, że jest chory na śmiertelną chorobę, kaszle na mnie. Wtedy można go skazać jak za morderstwo. Ale uważam, że nie można nikogo karać na podstawie tego, że nie wiemy, czy jest chory.

Po drugie, właściwie co z tego, że kogoś zarazisz? Stanie mu się coś? W większości przypadków nic, lub prawie nic. Masz marną szansę, że umrze lub będzie miał powikłania. Oczywiście nikt tego nie chce, ale grypy też nikt nie chce i nigdy nie chciał, a wszyscy jakoś funkcjonowali.

Po trzecie, wydaje mi się, że wykrycie, kto kogo zaraził, jest trudne lub niemożliwe.

Bezobjawowa choroba

Skurwysyństwo, o którym pisałem, polega m. in. właśnie na tym, że nie wiesz, czy jesteś chory, czy nie. Zamyka się cały kraj traktując wszystkich jak chorych. Każdy kontakt, który nie jest niezbędny, opłacony jest poczuciem winy i nazywany jest fanaberią. Robi się z tego paranoja.

Uważam, że choroba bezobjawowa to jest choroba-marzenie wszystkich. Zwłaszcza tych, którzy faktycznie są na coś chorzy. Myślę, że chętnie by się wymienili.

Pisałem już, że uważam, iż nie można kogoś skazywać na podstawie tego, że czegoś o nim nie wiemy. Na przykład, czy jest chory.

Ale nie jestem też za tym aby robić każdemu testy, bo z tego zrobi się już absurd.

Choroby towarzyszące

Weźmy człowieka, który całe życie palił papierosy. Tyle, że nabawił się POChP. I teraz ty - bezobjawowy nosiciel - spotkasz się z nim. I on umrze, a ktoś się dowie, że ty byłeś na spotkaniu z kolegami. I co się dzieje? Czary mary, hokus pokus i winny jesteś ty. Nie on, że całe życie na to pracował, tylko ty. Bo zachciało ci się spotkać z kolegami.

Wychodzi na to, że podejmowanie zupełnie zwykłych działań sprawia, że jesteś winnym czegoś, co od ciebie nie zależy, o ile nie masz zamiaru torturować się ograniczeniami, które być może zmniejszą prawdopodobieństwo, że kogoś zarazisz.

Kto bierze odpowiedzialność?

Chciałem spotkać się z kolegą, ale dopadł mnie strach. Wszedłem więc na stronę rządową żeby poczytać przepisy i wyszło na to, że mogę się spotkać. I nagle strach przeszedł.

Spytałem siebie samego: "Czy naprawdę uwierzyłem w to, że rządowe regulacje uchronią mnie przed COVID?"

Otóż nie. Sięgnąłem głębiej w siebie i okazało się, że nie chodzi o strach przed COVID. Tutaj chodzi o strach przed odpowiedzialnością.

Bo gdyby rząd nie wydał żadnych rozporządzeń, to ja sam byłbym odpowiedzialny za to, co robię. To by było moje ryzyko.

Jednak rząd wydał rozporządzenie i tym samym przeniósł na siebie ciężar odpowiedzialności za wszystkie zakażenia w kraju, mówiąc tak: "My bierzemy odpowiedzialność za wszystkie zarażenia. Musicie tylko nas słuchać. Zaufajcie nam, a nie zachorujecie. Wiemy, co robimy" Co w mojej ocenie jest gówno prawdą.

Opcje polityczne

Fascynuje mnie, jak ludzie, którzy przy poprzednich wyborach byli po dokładnie przeciwnej stronie niż PiS, dzisiaj robią wszystko, co zarządzi premier. Na przykład 15. kwietnia wszyscy chodzili normalnie, a 16. nagle im się przypomniało, że jest coś takiego jak maseczki.

Kto rządzi

Nie podoba mi się obecna sytuacja. Wielu ludziom strach przesłonił proporcje. Ludzie zapomnieli o wszystkim i patrzą tylko na COVID. Wszechobecne jest poczucie winy, bo mogę się zarazić, a potem umrze moja babcia. Wiem, że to bez sensu, że mało prawdopodobne, ale tak to w skrócie wygląda.

Nie podoba mi się sytuacja, w której w społeczeństwie rządzi panika ludzi tchórzliwych oraz ich standardy i sposoby myślenia i postępowania. Wszechobecna jest retoryka strachu i poczucia winy.

Powrót do normalności

Dlatego życzę sobie i tobie odwagi i mądrości, abyśmy mogli wspólnie przejść przez ten trudny czas bez większych obrażeń.

Nie chcę powrotu do normalności. Nie do takiej, jaka była przed epidemią. To nie jest tak, że ludzie wcześniej byli mądrzy i odważni, a pandemia ich zmieniła. Nie. Z ludzi po prostu wyszło to, co już tam było. Ta sytuacja obnażyła prawdziwy stan państwa, instytucji, ludzkich serc i umysłów.

Chciałbym aby ludzie się zmienili. Aby stali się odpowiedzialni, mądrzy i odważni. Mam wiarę i nadzieję na to, że to wszystko wyjdzie nam, w ostatecznym rozrachunku, na dobre.