Zasrane pierniki
Chciałem napisać emocjonującą notkę o tym, jak piekę pierniki. Miała trzymać w napięciu podczas wyrabiania ciasta i mieć punkt kulminacyjny w momencie, gdy przypala mi się druga partia. Jednak nie umiem. Kto by chciał czytać takie bzdety?
Ja napiszę o czymś naprawdę istotnym. O emocjach i o relacjach z ludźmi.
O tym, że robię pierniki, nie miał się nikt dowiedzieć. To była super tajna misja. Jednak została ujawniona przez jeden szczegół. W poniedziałek byłem u lekarza, ale byłem też w sklepie po składniki do pierników. Nagle zadzwoniła mama i pyta, jak jeździ mój samochód. Chciałem powiedzieć:
"W porządku"
Jednak u lekarza byłem pieszo, więc powiedziałem:
"Samochód? Nie wiem, nigdzie nim nie byłem... A nie! Chwileczkę. Tak, tak. Muli jak zawsze."
Bo przypomniałem sobie, że w sklepie byłem autem.
I tu pada cały plan, i cała konspiracja na nic, gdyż mama po nitce do kłębka doszła do tego, gdzie byłem i co kupiłem i po co to zrobiłem.
A zrobiłem 30 pierników. Liczbę tą chciałem utrzymać w tajemnicy, jednak mama, używając technik godnych Detektywa Pozytywki, wyciągnęła ją ze mnie niczym weterynarz wyciąga * z krowy, która ma zaparcie.
Historia dopiero się zaczyna, bo mama z niewinnością niemowlaka pyta: "Ale przyniesiesz mi trochę?" No to myślę, ok, przyniosę. Dałem 4 pierniki. Dałem, ile dałem i tyle. A mama na to, że chce więcej.
"Nie dam ci! Odwal się od moich pierników!"
To chciałem powiedzieć, ale wyszło mi:
"Dobra, dam ci"
Chciało mi się potem płakać. Bo postąpiłem wbrew sobie. I napisałem w pamiętniku tak:
Tak bardzo chciałbym być sobą. Również wtedy, gdy ten Ja nie jest atrakcyjny, albo gdy jest przykry, skąpy lub wnerwiony.
To jest takie ważne, a ja wciąż nie mogę się z tym uporać!
I zacząłem rozmyślać o tym, co by było, gdyby dali mi karabin do ręki. Gdyby oczekiwali milcząco, że kogoś zastrzelę. Zdobyłbym się na bycie sobą? A przecież takie sytuacje nie są oczywiste. Decyzja nie jest łatwa, bo jest to wybór pomiędzy tym, co ludzie oczekują, a tym, kim człowiek naprawdę jest. I przez tą krótką chwilę podejmowania decyzji człowiek nie wie, czego chce. Bo z jednej strony nie chce dać tych pierniczków, ale z drugiej nie chce mówić "nie". I w tym jest cały problem. Dopiero z dystansu widać prawdę.