Książka na własne 33 urodziny

Napisałem książkę. No dobra, nie do końca napisałem i nie do końca książkę. Raczej wykonałem album swoich prac graficznych i dodałem do nich komentarz, który w wielu miejscach jest dość osobisty.

Książkę odebrałem z druku w dniu moich urodzin. Dobrze się złożyło, bo mogli ją zobaczyć wszyscy obecni na imprezie.

Krytyka

Przyszedł dziadek. Dziadek jest typem erudyty. To znaczy, że dużo wie, ale jest też trochę przemądrzały. Zaczął oglądać.

Pierwsze, do czego się przyczepił... bo to było oczywiste, że się przyczepi... to wystąpienie słowa "już" w zdaniu "Na wiele rzeczy nie byłem już chętny, a wyszły mi na dobre."

Później skrytykował wielkość dłoni względem twarzy na jednej z grafik dla kościoła. Powiedział, że przecież dłoń nie może być tak samo duża jak głowa, a gdy dowiedział się, że to tylko grafika z internetu, to życzył mi znajdowania samych poprawnych grafik.

Potem zaproponował swoją wersję jakiegoś zdania, choć nie wiem, którego, i uprzejmie zapytał, czy nie brzmi lepiej.

Na koniec stwierdził, że kościół, tak samo jak buty, nie może być dla każdego, bo każdy ma inną stopę i inny gust.

Przyszedł brat. Po przeczytaniu któregoś tekstu powiedział coś o mojej wierze w świat duchowy. Wydźwięk tej wypowiedzi był taki, że jestem mądry, ale mam schizofrenię i próbuję to jakoś połączyć. Mam swoje przeżycia związane z chorobą i nie mogę sobie poradzić z zaakceptowaniem faktu, że to są urojenia.

Cóż. Ja mam na ten temat inne zdanie.

Mama nie powiedziała nic. Gdy ją spytałem, czy jej się podoba, powiedziała "tak". Ale zrobiła to takim tonem jakbym jej proponował piątą herbatę z rzędu, czyli "Tak, może być. W sumie to wszystko mi jedno. Jak musisz, to daj."

Tata i moja koleżanka Ania nie powiedzieli nic. O nic też nie pytałem.

Pochwały

Natomiast obficie wypowiedziała się moja koleżanka Beata. Od początku mówiła, że moja książka jest "zajebista". Spodobała się jej. Oglądaliśmy ją razem, a ona czytała na głos teksty tak, abym mógł wiedzieć, jak na co reaguje.

Gdy poszedł dziadek, stwierdziła, że w tej książce nie ma co doszukiwać się poprawności i błędów, bo tam jest napisane to, czego ja im wprost nie powiem, ale mogę napisać. Krótko mówiąc, jest to moja metoda komunikacji. "To jest cały Łukasz" - powiedziała.

I ja się z nią zgadzam. Cieszę się, że jest choć jedna osoba, która mnie rozumie. I nie ma znaczenia, że na pewne sprawy mamy inne poglądy.

Zawartość

Książka zawiera dużo ciekawych rzeczy. Większości z nich jeszcze nigdzie nie publikowałem, więc pewnie ich nie znasz.

Zaczyna się od moich starych prac. Możesz je pamiętać z zakładki "Twórczość" na tym blogu. Następne są ilustracje do wiersza "Władca cytryn". A później to już różne rzeczy. Są grafiki dla kościoła. Są slajdy z bajki, którą przerysowuję. No i jest dość sporo luźnych grafik na różne okazje.

Kup pan książkę!

Ta książka to niezły kawał cegły. Ma 56 grubych stron i ponoć jest wydrukowana w jakiejś super technologii, więc wygląda ładnie. Jestem z niej bardzo zadowolony.

Wydrukowałem ją nakładem trzech sztuk, ale jakby znaleźli się chętni aby ją obejrzeć, to mogę dodrukować. Mogę też dać do wglądu u mnie w domu. Zapraszam.